Kuchenne rewolucje 21. O portfele mieszkańców i turystów w Ustroniu walczą liczne lokale. Jeden z nich prowadzi Iwo, który wcześniej nie miał nic wspólnego z gastronomią. Gdy pojawiła się okazja odkupienia „Pizza Bella”, mężczyzna postanowił zostać restauratorem. Odważnie wziął 70 tysięcy kredytu i otworzył swoją pizzerię. W ostatnim odcinku Kuchennych rewolucji, restauratorka Magda Gessler odwiedziła Pierogarnię u Marty w Nowogardzie. Dzięki rewolucji lokal Magdy zyskał nową nazwę, Bistro gniecione oraz wystrój, ale czy zyskał klientów? Pierogarnię u Marty w Nowogardzie W ostatnim odcinku Kuchennych rewolucji restauratorka Magda Gessler odwiedziła Pierogarnię u Marty w Nowogardzie. Właścicielem lokalu jest Waldemar, który nazwał tak restaurację na cześć swojej siostry, która pomagała mu w prowadzeniu biznesu. Właściciel przyznał, że lokal nie przynosi zysków, a jego sytuacja finansowa jest bardzo zła. Już od progu Gessler zauważyła, że restauracja świeci pustkami. Restauratorka postanowiła spróbować karkówki w sosie z kopytkami i po jednym pierogu każdego rodzaju. Czekając na posiłek Magda, skrytykowała wystrój wnętrza. Uznała, że przypomina bar mleczny. Karkówka jest dosyć twarda. Ale sos to majstersztyk, bo dodano to, czego nie powinno tam być, ale z czego się ten diabelski sos składa, to mogę sobie tylko wyobrazić - powiedziała Magda Gessler Pierogi również nie przypadły do gustu Magdzie Gessler, a nawet zostały uznane przez nią za niejadalne. Dodała, że podane potrawy były nieświeże. Następnego dnia Magda postanowiła sprawdzić jak wygląda kuchnia oraz zaplecze restauracji. Od razu zwróciła uwagę na panujący tam brud i nieświeże produkty. Restauratorka uznała, że w tej kuchni nic nie da się zrobić, bo pomieszczenie nie nadaje się do pracy. Bistro gniecione Rewolucje Magda rozpoczęła od zmiany nazwy od teraz Pierogarnia u Marty zmieniła nazwę na Bistro gniecione. Zgodnie z planem Gessler w menu znalazły się pierogi, kopytka, sałatka z mortadeli i zupa grzybowa. Został zmieniony również wystrój lokalu, który już nie przypominał baru mlecznego. Ściany przemalowano na ciepły beż i biel. Pojawiły się na nich lustra i grafiki. Rewolucję również przeszły relacje rodzeństwa, które zostało wysłane na wspólny trening taneczny, który miał spowodować, że będą mieć więcej energii i będą bardziej współpracować. Podczas kolejnego dnia rewolucji skupiono się na nowych potrawach w menu. Przygotowano pierogi z farszem z ziemniaków i twarogu z dodatkiem skwarków i majeranku, a także z mięsem. Goście którzy pojawili się na kolacji, byli zachwyceni zarówno nowym wystrojem jak i menu. Zupa była przepyszna. Czuć było las. Dużo grzybów - pokreśliła jedna z klientek Bardzo dobrze przyprawione. Pikantne. Ciasto delikatne - chwalił pierogi inny klient Powrót do Bistra gniecione Po czterech tygodniach Magda Gessler ponownie odwiedziła bistro Gniecione. Od razu było widać zmiany w lokalu, byli w nim klienci. Właściciel podkreślił także, że w ciągu miesiąca poprawiła się jego sytuacja finansowa. Restauratorka postanowiła sprawdzić jak wygląda sytuacja w kuchni. Magda zamówiła sałatkę niemiecką, zupę grzybową i po jednym pierogu każdego rodzaju. Niestety sałatka nie była dobrze doprawiona. Zupa z kolei została oceniona na "bardzo dobrą". Zgrzyt nastąpił po podaniu pierogów. Magda Gessler wyczuła, że do ciasta został dodany olej. Ciasto pozostałych pierogów również nie smakowało prowadzącej. Magda Gessler nie była zadowolona z efektów przeprowadzonej rewolucji. Według niej niektóre dania są tam dobre, jednak pierogi, które miały być daniem popisowym, nie nadają się do serwowania. Właściciel obiecał poprawę i zmiany.
Sezon 21 Odcinek 1 | Napachanie „Szybka szama”. Napachanie to wieś przecinana przez ruchliwe drogi łączące stolicę regionu z nieodległymi pojezierzami, czy nawet z morzem. Z myślą o spieszących się kierowcach powstał tam lokal „Szybka szama” prowadzony przez Olgę. 42 min. Starogard Gdański to jedna ze stolic malowniczego
ZIELONKI OBORA [ZAJEZDNIA] KUCHENNE REWOLUCJE POD WARSZAWĄ ZAJEZDNIA ZIELONKIMAGDA GESSLER WRAZ Z EKIPĄ KUCHENNYCH REWOLUCJI TYM RAZEM ODWIEDZIŁA PODWARSZAWSKIE ZIELONKI, GDZIE MIEŚCI SIĘ BISTRO OBORA. LOKAL SPECJALIZUJE SIĘ W DANIACH KUCHNI POLSKIEJ, ALE NA TLE INNYCH TEGO TYPU RESTAURACJI WYPADA BARDZO BLADO...CZY MAGDA GESSLER ZMIENI MENU OBORY? JAK WYGLĄDAĆ BĘDZIE WNĘTRZE LOKALU? CZY ZAJEZDNIA [BO TAK NAZWAŁA NOWĄ RESTAURACJĘ MAGDA GESSLER] POJAWIĄ SIĘ GOŚCIE?ZIELONKI OBORA [ZAJEZDNIA] KUCHENNE REWOLUCJE POD WARSZAWĄZIELONKI PARCELA, UL. WARSZAWSKA 291 GM. STARE BABICE - pod tym adresem pojawiła się jesienią 2015 Magda Gessler z ekipą Kuchennych Rewolucji. Bistro Obora, bo taką nazwę nowi lokal usytuowany pod tym adresem, nie zrobiło na niej dobrego wrażenia. Nie chodzi tylko o MENU jadłodajni....OBORA ZIELONKI PRZED W BISTRO OBORA w podwarszawskich Zielonkach rządzi Waldek, choć większość pracy wykonuje jego życiowa partnerka Mariola. Para nie miała wcześniej żadnego doświadczenia w prowadzeniu gastronomii. W przeszłości właściciel Bistro Obora pracował w branży transportowej. Później wraz z Mariolą założył sklep. ZIELONKI ZAJEZDNIA [MENU, OPINIE, CENY] BISTRO OBORA ZIELONKI I WIZYTA MAGDY GESSLERDZIKA ŚWINIA GUBIN PO KUCHENNYCH REWOLUCJACHOstatecznie para postanowiła zainwestować w lokal gastronomiczny. To było marzenie Marioli. Intrygującą nazwę – „Obora”- Waldek wymyślił samodzielnie. Zainspirowała go historia miejsca, w którym zlokalizowana jest OBORA. Otóż lokal oraz sąsiadujące z nim sklepy mieszczą się w dawnych budynkach gospodarczych pobliskiego pałacu. Na pozór znakomite umiejscowienie bistro Obora (mieści się przy głównej drodze), nie dały gwarancji sukcesu. Choć na ulicy i w sklepach tłoczno, to w Oporze gości... OBORA [ZAJEZDNIA] KUCHENNE REWOLUCJE POD WARSZAWĄJakie MENU serwowane jest w BISTRO OBORA? W MENU znajdują się: „domowe pierogi”, udka z kurczaka, flaki, zupa pieczarkowa, czyli tradycyjne potrawy kuchni polskiej. Niezbyt wyszukane MENU nie jest jedynym problemem Bistro Obora. problem tkwi w zachowaniu i nastawieniu do klientów Waldka. Właściciel nie wzbudza sympatii klientów, zwłaszcza w sposobie, w jaki odzywa się do swojej partnerki. Jest opryskliwy, złośliwy i despotyczny. O sobie mówi: „nie jest klaunem, a restauracja to nie cyrk”.KUCHENNE REWOLUCJE W ZIELONKACH. POD LUPĄ OBORADlatego, żeby podreperować finanse w „Oborze” właściciele zdecydowali się serwować tanie obiady dnia po 14 złotych. Od tej pory w „Oborze” zaczęli regularnie pojawiać się robotnicy, którzy ignorowali zachowanie Waldka. Ale Waldek nie ignorował ich- zwracał im uwagę, ze wchodzą do środka w zabłoconych butach i w dodatku nie odnoszą po sobie brudnych naczyń!ZIELONKI OBORA [ZAJEZDNIA] KUCHENNE REWOLUCJE POD WARSZAWĄWaldek nie ma pozytywnej opinii wśród kucharek i pracowników. Panie na kuchni są przeciążone pracą i nie mogą liczyć na pomoc szefa nawet przy przesuwaniu ciężkich stołów i krzeseł. Mariola próbuje go usprawiedliwić, ale każdy z nich widzi, jaki charakter ma kobieta poprosiła o pomoc Magdę Gessler i ekipę Kuchennych Rewolucji. Swoje zgłoszenie do programu wysłała w kwietniu, a we wrześniu ekipa „Kuchennych Rewolucji” zagościła w ZAJEZDNIA ZAMIAST BISTRO OBORAZIELONKI OBORA [ZAJEZDNIA] KUCHENNE REWOLUCJE POD WARSZAWĄ
2023-07-27 15:43. Kuchenne rewolucje - czas na kolejny odcinek, którego emisję zaplanowano na czwartek 27 lipca 2023 roku. Tym razem Magda Gessler odwiedzi restaurację Gospoda Limba w Barlinku
Fot. KG. Udział w znanym telewizyjnym show nie uchronił „Zajezdni” przed bankructwem. „Kuchenne Rewolucje” – to jeden z najpopularniejszych programów w polskiej telewizji. Emitowany od 2010 roku, cieszy się wśród widzów niesłabnącym powodzeniem. Po udziale w programie wielu restauratorów nadal prowadzi swój biznes, niestety nie można tego powiedzieć o właścicielach lokali z naszego regionu. Większość restauracji, które zostały poddane kuchennym rewolucjom, zakończyła już bowiem swoją działalność. W czwartek, 7 czerwca o zamknięciu baru „Zajezdnia” w Zielonkach poinformowali jego właściciele – Waldek i Mariola.. To jedna z najbarwniejszych par w historii „Kuchennych Rewolucji”. „Zajezdni” nie udało się utrzymać. Na profilu lokalu na Facebooku właściciele pożegnali się z klientami. „– Restauracja Zajezdnia (Po Udanych Kuchennych Rewolucjach z Magdą Gessler, TVN) Została Zlikwidowana i Zamknięta na Zawsze w miejscowości Zielonki Parcela. Tym samym znika z mapy otwartych lokali po Udanych Rewolucjach (Maciek zajmij się mapą). Chcielibyśmy Podziękować za po prostu za wszystko: Magdzie Gessler z Pracownikami,Całej Ekipie Constantin,która pracowała przy nagrywaniu serialu oraz Osobom TVN,które pracowały nad emisją odcinka (mimo,że zostaliśmy pokazani w telewiz…ji “jak w krzywym wzwierciadle). (…) Dziękujemy Wszystkim za odwiedzenie, za to,że byliście u nas,wracaliście i zamawialiście . Kochamy Was. Tak się stało,że będziemy szukać pracy,ale cze w gastronomi? Mariola i Waldek” – informację o takiej treści zamieścili właściciele „Zajezdni” (pisownia oryginalna – przyp. red.). Więcej na temat rewolucji przeprowadzonej w Zielonkach można przeczytać TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ. Los „Zajezdni” podzieliła również restauracja „Uncle Michael Restaurant” w Komorowie. Prowadziło ją młode rodzeństwo – Marzena i Michał, którzy posiadali wolne fundusze i chcieli je zainwestować w dochodowy biznes, czyli karczmę z kuchnią polską. Jak się później okazało, w ogóle nie mieli pojęcia o prowadzeniu lokalu gastronomicznego. Co więcej, wyszło na jaw, że właściciele sporo zainwestowali w restaurację, która nigdy nie będzie ich własnością. Niewiedzę rodzeństwa wykorzystywał personel, jedzenie stawało się coraz gorsze, aż w końcu karczmę przestali odwiedzać goście. To dlatego zdecydowali się poprosić o pomoc Magdę Gessler. Restauratorka chętnie przystała na tę propozycję. Rewolucja w Komorowie trwała w sumie cztery dni. Ostatecznie „Karczma u Wiencka” zamieniła się w „Uncle Michael Restaurant”. Zmienił się wystrój lokalu, ale przede wszystkim podejście właścicieli do prowadzonego biznesu. Podczas finałowej kolacji Gessler przyznała, że ta rewolucja kosztowała ją wiele nerwów. Po kilku tygodniach wróciła z wizytą kontrolną i była mile zaskoczona. Podane potrawy jej smakowały, chwaliła zmiany w zachowaniu właścicieli. Kolejne „Kuchenne Rewolucje” przeprowadzone w naszym regionie zakończyły się sukcesem, to jednak nie uchroniło restauracji przed likwidacją. Więcej na temat rewolucji przeprowadzonej w Komorowie można przeczytać TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ. „Kuchenne Rewolucje” nie przyniosły szczęścia również warszawskim restauracjom. Posiłku nie zjemy już w „Salonie Kulinarnym” na Bielanach, którego nazwę Magda Gessler zmieniła na „Abażur”. Lokal został zamknięty w ubiegłym roku. Nie przetrwała też restauracja żydowska „U Samuela” mieszcząca się na szczycie wieżowca Intraco przy ul. Stawki, „Alpejska Dolina” na Bródnie, wietnamska „Phi-To”, „Papalina” na Ursynowie oraz lokal serwujący kuchnię chińską „Li-Du” przy ul. Ordynackiej. A które restauracje odniosły sukces po wzięciu udziału w „Kuchennych Rewolucjach” i nadal funkcjonują na rynku? To lokal „Tbilisi” mieszczący się przy ul. Puławskiej 24 i serwujący kuchnię gruzińską. Dobrze sobie radzi również „Gaumarjos” przy al. Komisji Edukacji Narodowej 47 na Ursynowie, tu też można zasmakować specjałów kuchni gruzińskiej. Z kolei miłośnicy potraw ormiańskich mogą odwiedzić restaurację „Ararat” na ul. Jagiellońskiej 72.
- Mam nadzieję, że właścicielce uda się utrzymać wprowadzone zmiany - mówiła Magda Gessler, wyjeżdżając z Siedlec. Gdy po jakimś czasie tam wróciła, by ocenić, jakie efekty dały Kuchenne Rewolucje, z zaskoczeniem odkryła, że nie ma już restauracji "Pod Różą", ale za to jest dawna "Barbarossa" z "Salą różaną" i "Salą romantyczną". Od wielu lat powtarzam, że “Kuchenne rewolucje” to nie jest zwykły program telewizyjny. To wielowątkowa kolorowa opowieść o Polsce i polskim społeczeństwie. A przy okazji – doskonale napisana historia, sięgająca do tradycyjnych wzorców literatury i teatru. – Klienci, niestety… Kiedyś byli inni. Może były mniejsze wymagania. Każdy przyszedł, zjadł co było, napił się co było, a teraz to każdy by chciał… – mówi pani Wiesława z Goszczanowa, bohaterka dziewiątego odcinka siedemnastego sezonu “Kuchennych rewolucji”. To złoty cytat sam w sobie, ale byłoby niesprawiedliwie ucinać go w tym momencie. Wypowiedź dąży do tego, że teraz klienci lubią jak jest “światowo”, dlatego szefowa restauracji wprowadziła do karty pizzę, shoarmę i kebab w tortilli. Jednak głównym problemem knajpy jest fakt, że przychodzą do niej żule “w gumofilcach”, zamawiają wódkę i podżerają innym gościom jedzenie z talerzy. Jak tu nie kochać tych kolorowych opowieści o polskim społeczeństwie, mówiących nam więcej o stanie kraju, niż profesjonalne reportaże i filmy dokumentalne?! Wielobarwne role w kuchennym dramacie Restaurację “Zajezdnia” w Zielonkach pod Warszawą prowadzą Mariola i Waldek, bohaterowie jednego z najbardziej kultowych odcinków “Kuchennych rewolucji”. Są do tego stopnia kultowi, że w gronie moich znajomych pojawiali się nawet jako bohaterowie do odgadnięcia w imprezowej grze “zgadnij kim jestem” (tej z karteczkami na czole). Pisała o nich sama Dorota Masłowska, zafascynowana słynnym waldkowym “Mariola, kalafiorowa!”. Felieton Masłowskiej trafił później do książki, dzięki czemu Waldek stał się nie tylko bohaterem do odgadnięcia w imprezowej grze, ale również postacią literacką. Odcinek z Mariolą i Waldkiem jest jednocześnie poruszającym reportażem o smutnym życiu, jak i dobrze napisaną tragikomedią dla mas. Teatrem telewizji w epoce postteatralnej. To niezwykle sprawnie opowiedziana historia, w której główne role obsadzają: – Waldek, czarny charakter, główny antagonista utworu. Jest chamski, kłótliwy, znęca się nad swoją konkubiną (jakże to słowo idealnie pasuje do opisu sytuacji!); – Mariola, konkubina Waldka. Obiekt współczucia i litości widza; – Magda Gessler, kreatorka smaku i stylu, główna bohaterka. Oprócz doskonałej znajomości tematu kuchni i biznesu, sprawdza się również na niwie psychologicznej. Jako wcielenie dobra, wyrywa Mariolę ze szpon Waldka. Wykazuje się przy tym anielską cierpliwością i zrozumieniem (“Pani piła? To proszę zrobić sobie dużą kawę i przyjechać do pracy”). Moment, w którym widz dowiaduje się, że Mariola nie posiada umowy o pracę, własnego konta bankowego ani ważnego dowodu osobistego, będąc zatem de facto niewolnicą swojego konkubenta, wymyka się scenariuszowi prostej telewizyjnej rozrywki. Przez moment czujemy się jak obserwatorzy przejmującego reportażu albo programu interwencyjnego. Za chwilę wracamy jednak na ziemię, do realiów ramówki TVN-u – Gessler upokarza Waldka, każąc mu usługiwać sobie, konkubinie i pozostałym dwóm pracownicom knajpki. Waldek zanosi kobietom kieliszki z szampanem, ale wybucha, gdy prowadząca każe mu zmyć podłogę. “Z Waldka pomiotło?!” retorycznie krzyczy mężczyzna, po czym ucieka. To klasyk scenariusza “Kuchennych Rewolucji”: są krzyki, kamera, goniąca wkurzonego bohatera, dramatyczne próby dodzwonienia się do Waldka i wątpliwości Magdy Gessler, która “nie wie, naprawdę nie wie, czy uda się skończyć tę rewolucję” (więcej o tym w dalszej części tekstu). Uwielbiałem ten odcinek, zanim opisała go Dorota Masłowska. Ta zrobiła to w stylu nieporównywalnie lepszym od mojego, ale i ja posiadam pewną przewagę nad znaną pisarką – osobiście odwiedziłem bistro Waldka i Marioli, które w Internecie reklamuje się nazwą… Już z daleka widać, że była tu sama MAGDA GESSLER Restauracja Zajezdnia po udanych Kuchennych rewolucjach Dojeżdżam do Zielonek. Ekscytacja sięga zenitu – w końcu za chwilę poznam bohaterów ulubionego serialu. To trochę tak, jakby widz “Mody na sukces” miał okazję spotkać się w cztery oczy ze Stephanie Forrester, czy też fan “Gry o tron” mógł uścisnąć prawicę Daenerys Taecośtam. Niski budynek obwieszono reklamami z Magdą Gessler. “ŚNIADANIA OBIADY KOLACJE ZESTAWY OBIADOWE LUNCH Po kuchennych rewolucjach Magdy Gessler” – krzyczą bannery, a znaną burzę blond włosów na wysokim billboardzie widać już z daleka. To jednak nic w porównaniu do ołtarzyka, który zastaję we wnętrzu lokalu. W najbardziej eksponowanym miejscu wisi sporej wielkości zdjęcie Waldka i Marioli, pozujących do fotografii z trzymającą bukiet kwiatów celebrytką. Gesslerski ołtarzyk w restauracji Zajezdnia Trudno nie zauważyć, że były tu “Kuchenne rewolucje” Jedzenie – szkoda komentować. Chęć nieszkodzenia właścicielom walczy we mnie z poczuciem dziennikarskiej solidności. Pewnie nie nadaję się na krytyka kulinarnego. Dobrze, napiszmy to wprost: przeciętny schabowy, tragiczne niedosmażone tłuste frytki, buraczki ze słoika i najgorsza kawa w życiu, podawana za skandaliczną cenę bodajże dziewięciu złotych (sprawdziłbym to, ale na stronie internetowej nie działa zakładka menu). Właściciel tymczasem tryska samozadowoleniem. Informuje, że niedawno przyjechał do nich krytyk, odwiedzający wszystkie restauracje po rewolucjach Magdy Gessler. – Powiedział, że jesteśmy w top 10 najlepszych restauracji w Polsce – informuje pan Waldek, wyciągając zza baru banner potwierdzający otrzymanie wyróżnienia. Szukam ukrytej kamery, ale nie znajduję; pytam więc, czy mogę zrobić sobie zdjęcie z właścicielami. Po chwili z kuchni wychodzi pani Mariola (wygląda dużo lepiej i zdrowiej niż na nagraniu programu). Oboje z panem Waldkiem się uśmiechają. Robimy parę zdjęć pod gesslerskim ołtarzykiem i chwilę rozmawiamy o tramwajach (Waldek przez wiele lat pracował w Tramwajach Warszawskich jako motorniczy). Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w tym konkretnym przypadku spełnił się czyjś telewizyjny sen. Telewizja przeżuła Waldka i Mariolę, wyprała ich rodzinne brudy na oczach całego narodu, ośmieszyła i poniżyła, ale ostatecznie dała im nowe życie. Przejeżdżając przez Zielonki, wpadnijcie na schabowego – da się zjeść i nie jest drogi. Nie zamawiajcie tylko kawy. Kawa za (chyba) dziewięć złotych Najlepsze wzorce opowieści Wracając jednak do samych “Kuchennych rewolucji” – program pełni wszystkie funkcje przypisywane od wieków dobrej literaturze. Funkcję estetyczną – bo jak tu nie doceniać wyglądu barów i knajp polskiej prowincji, tych wszystkich bannerów i ołtarzyków z Magdą Gessler, tych błędów ortograficznych w menu, jak nie kochać urozmaiceń językowych typu “aby zrobić mizerię, najpierw przeprowadzam obróbkę czystą ogórka” (odcinek z Chodzieży), jak – szerzej – nie uwielbiać języka polskiego w wydaniu kuchennorewolucyjnym, kiedy powstają tam takie perełki jak “mam trudny charakter, bo urodziłam się w kwietniu, a tacy są bycy” (odcinek z Radzionkowa)? Funkcję poznawczą – bo program Magdy Gessler traktuje nie tylko o kuchni, ale też o psychologii, realiach i sensie życia. Prowadząca jest świetną kucharką, sprawną menadżerką, malarką i psycholożką, zna też niemal wszystkie języki obce. Funkcję wychowawczą – bo już wiemy, że naczynia po gotowaniu należy zmywać, podłogę za kaloryferem – zamiatać, a sztuczne produkty spożywcze wyrzucać do śmieci. To nie przelewki. Karą za nieprawidłowe utrzymanie porządku nie będzie stanie w kącie ani nagana do dzienniczka, lecz nagłe wtargnięcie rozjuszonej blond baby, która siekierą wybije okno, bałaganiarza obleje zupą szczawiową (z jajkiem) albo każe zjeść bez popity dwa kilo niewłaściwej soli, kupionej po taniości w pobliskim dyskoncie. Funkcję ludyczną – doświadczenie zabawy. Chleba w “Kuchennych rewolucjach” czasami brakuje, bo polska prowincja żyje pizzą. Igrzyska u Magdy Gessler są zawsze gwarantowane. Wreszcie – doświadczenie katharsis. To pojawia się już na początku, gdy do piekła prowincjonalnej budy z kebabem wchodzi świetnie ubrany blond anioł z dużego miasta (z WARSZAWY) i dobrze wiemy, że za chwilę rozprawi się z diabłem, który na zapleczu miesza w kotle (diabeł jest źle ubrany, ma brzydką fryzurę i staromodne imię, nie umie się też wysławiać; kontrast aż bije po oczach, jak w teatrze). Są też, jak już pisałem, tradycyjnie rozpisane role bohaterów. I tylko fakt rzeczywistej egzystencji odróżnia współczesnych gierojów od tych bardziej tradycyjnych. Romeo i Julia nie istnieli w rzeczywistości, podobnie Raskolnikow ze “Zbrodni i kary”, Josef K. z “Procesu” Kafki czy mickiewiczowski Tadeusz Soplica. Na nic wzdychanie panien do fikcyjnego Christiana Greya; tymczasem do Waldka i Marioli można podjechać naprawdę – uścisnąć prawicę, zrobić sobie z nimi fotkę i patrzeć, jak wiedzą, że są idolami popkultury. Najbardziej wytrwałym może przypaść nawet rozkosz obcowania z bohaterką absolutnie pierwszoplanową. Ale do tego, oprócz wytrwałości, trzeba mieć szczęście. Wspominałem kiedyś na blogu o poruszeniu, które pojawienie się restauratorki wywołało na poznańskiej Wildzie: “Mieszkańcy dzielnicy tłumnie ustawiali się przed niewielką knajpką, żeby uzyskać podpis albo zdjęcie celebrytki, ale nie było im to dane. – Suka nie chciaa nawet dzieciakowi autografu dać. Wiara staa z dzieciakami czy godziny, a ona nic tej – komentowała następnego dnia rozżalona ekspedientka z pobliskiego warzywniaka.” Magda Gessler w Poznaniu Ucieczka do toalety stałym punktem programu Ze szczególną niecierpliwością czekam na górnośląskie odcinki „Kuchennych rewolucji”. Dwie rzeczy będą w nich pewne: pojawi się rolada oraz dużo napięcia nerwowego. Co ciekawe, obserwacje poczynione podczas oglądania Magdy Gessler działającej na Śląsku, współgrają z moimi osobistymi życiowymi doświadczeniami – zawsze miałem wrażenie, że podejście Ślązaków jest jakieś takie… ostrzejsze, niż w innych częściach Polski (pozdrawiam Hanysów, sam jestem urodzony na Śląsku). Nie przypominam sobie żadnego śląskiego odcinka, w którym wystąpiłaby kochająca się i wspierająca rodzina; były za to rodzinne dramaty z Pyskowic (żona i córka właściciela wyrzucone z domu i mieszkające na stałe w restauracji), kłócąca się rodzina z Dąbrowy Górniczej (znów konkubent!), palenie śmieci w Czeladzi (właściciele restauracji zostali później ukarani grzywną), epicki cytat leniwej kucharki z Czerwionki-Leszczyn (“no nie chce mi się tego myć, weź pani tera to szoruj”), wreszcie słynna afera z centrum Katowic, kiedy właścicielka wyrzuciła restauratorkę, obrzucając ją stekiem wyzwisk (później internauci odnaleźli występy właścicielki na stronach porno). A wszystko to w oparach rolady. Takich stałych elementów jest w programie więcej. Rzucanie przez Magdę Gessler talerzami oraz mięsem (tym prawdziwym i tym językowym) jest już nieco passé. Nie są za to passé jej fochy – ze szczególnym nabożeństwem chłonę w niemal każdym odcinku kategoryczne stwierdzenia o tym, że „to NAJGORSZE jedzenie, jakie jadła w życiu” i że „ona NIE WIE, czy tutaj wróci” (zawsze wraca, a w następnym odcinku znowu pojawia się najgorsze jedzenie). No i gwóźdź programu – płacz właścicielki, uciekającej przed kamerą do toalety, krzyczącej, że ona ma dosyć, że nie po to JĄ tutaj zapraszała, że ona pierdoli takie rewolucje. Tutaj też są elementy stałe: ujęcia trzaskających drzwi, szloch dobiegający zza ściany i mąż/siostra/konkubent pocieszający płaczącą właścicielkę, przekonujący, że „ONA po to tu jest, aby nam pomóc”. Stałym punktem programu jest również Magda Gessler mówiąca „restouracja” oraz „garki” – mam jednak wrażenie, że w ostatnich sezonach zaczyna się to zmieniać. Kiedy przejdziemy przez wszystkie te cymesy, rozpoczyna się krótki fragment gotowania (zdecydowanie najnudniejszy i w ogóle bez sensu, przecież prawie nikogo kuchnia w „Kuchennych rewolucjach” nie obchodzi). A po nim: degustacja. I kolejna rozkosz pod postacią komentarzy podstawionych gości. „Mięsko rozpływa się w ustach”, „nie za ni, taki posmak jest w buzi, prawda, że nie jest za słone, nie jest tego, lekko kwaskowe, tego” (spisane dosłownie), „jeżeli taki tatarek będzie cały czas podawany, to ja przyrzekam, że ja z tego lokalu nie będę wychodził” (wypowiedziane z setką wódki w dłoni). I jeszcze jeden detal: nowa nazwa restauracji. Czasem aż zęby zgrzytają. Niekwestionowanym liderem tego zestawienia jest sanocka knajpa, nazwana przez Magdę Gessler „Sowa Nasza Kasza”. Widocznie zęby zgrzytały nie tylko mnie, bo miejsce już nie istnieje. Element krajobrazu społecznego „Kuchenne rewolucje” trwają tak długo (w momencie pisania tych słów czekamy na początek osiemnastego sezonu!), że wrosły już na stałe w społeczny krajobraz Polski (albo po prostu w krajobraz, jeśli wspomnieć rozstawione po kraju bannery z Magdą Gessler). Profil restauratorki na Facebooku obserwuje na dzień dzisiejszy 1,3 miliona użytkowników. Dla porównania: kolega po fachu Robert Makłowicz szczyci się zaledwie dwustoma tysiącami obserwujących, Kamil Stoch nie dobił do miliona, oficjalny profil prezydenta Dudy lubi 650 tysięcy użytkowników. Jedynie Robert Lewandowski bije Magdę Gessler na głowę (9,5 miliona polubień), ale to przecież lajki z całego świata – ileż to razy słyszałem nieudolnie wymawiane nazwisko „Le-wan-doo-ski” gdzieś w Peru, Wietnamie czy Południowej Afryce. I jak się tym wszystkim nie fascynować?! Fenomen Magdy Gessler trafił nawet mnie, człowieka bez telewizora i bez Netflixa, mnie, który z seriali widział jedynie „Twin Peaks”, „Alfa”, dwa sezony „Z archiwum X”… i siedemnaście sezonów „Kuchennych rewolucji”, a niektóre odcinki podwójnie. Osiemnastego też nie pominę. Besos! Zobacz też: Wilda – sceny z życia dzielnicy „Rekpieskat in pace” – reportaż z cmentarza dla zwierząt „Polacy o pieniądze nie dbają” – opowieści ukraińskich pracowników Zachodni i Wschodni Blińsk – najbardziej surrealistyczne czytanki, jakie widziałeś Fanpage Stacji Filipa na Facebooku
ፈщыዊиν ςумኣ χуժυмՈւնεбኸ իጬиβиц πናውбаቺε էጱի
Էπ нисвօկоΕхубаቸխ οዮ ξιвαУφефωгуша ኡзሯжխхрα
Ωзጁ οчο խлеЦо хрθ ጼቧኑхиԸщοսэρе δагሒቼዩ ымሦсрумըձε
Աгፉሳጽጬе срոш ቴнеሐኾбωԵβካзաջы ξιкօщοժесн елուζирիОξኑхιво βиγ ኦուкрօνቄ
kuchenne rewolucje; Komentarze (2) Udostępnij Komentarze 2 Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje
Bistro „Obora” otworzył Waldek razem ze swoją życiową partnerką, Mariolą. Oboje nie mieli wcześniej żadnego doświadczenia w prowadzeniu gastronomii. Waldek kiedyś był pracownikiem transportu miejskiego, a potem oboje prowadzili sklep, ale teraz postanowili zainwestować w restaurację. Waldek sam wymyślił nazwę – „Obora”, nawiązującą do historii miejsca, bo bistro, jak i sąsiadujące z nim sklepy, mieszczą się w dawnych budynkach gospodarczych pobliskiego pałacu. Chociaż wszystko położone jest przy głównej drodze, a pod sklepami zawsze parkują samochody, niewiele osób tu jadało. „Domowe pierogi”, udka z kurczaka, flaki, pieczarkowa itp. specjały nie zachęcały okolicznych mieszkańców. Marsowa mina Waldka też raczej nie zachęca, a raczej zniechęca… On sam na sugestie, że powinien się do swoich gości uśmiechać, ma jedną odpowiedź, że „nie jest klaunem, a restauracja to nie cyrk”. Dlatego, żeby podreperować finanse w „Oborze” właściciele zdecydowali się serwować tanie obiady dnia po 14 złotych. Od tej pory w „Oborze” zaczęli regularnie pojawiać się robotnicy, którzy nie mają wygórowanych oczekiwań, co do atmosfery, chcą tylko szybko zjeść coś taniego. Niestety Waldka tacy goście drażnili, zwracał im uwagę, ze wchodzą do środka w zabłoconych butach i w dodatku nie odnoszą po sobie brudnych naczyń! Waldek narzeka na klientów, a na Waldka jego kucharki, przeciążone pracą i nie mogące liczyć na pomoc szefa nawet przy przesuwaniu ciężkich stołów i krzeseł. Tylko Mariola, jego partnerka ciągle go usprawiedliwia. Jaki pomysł tym razem będzie miała Magda Gessler i czy tym razem uda się jej zamienić to nieprzyjazne i odpychające miejsce w gwarną i smaczną restaurację? W trakcie rewolucji sama zwątpi w jej powodzenie! English język polski Kuchenne rewolucje to jeden z najpopularniejszych programów w TVN. Czas na nowy odcinek, którego emisję zaplanowano na czwartek 10 marca 2022 roku. Tym razem Ma
Magda Gessler przyjechała do Karczmy Nałęczowskiej w lecie. Zaczęła od przetestowania jedzenia, które serwuje restauracja. Testowanie dań Spróbowała pstrąga na zimno, forszmaku, gołąbków, skarbów nałęczowskich, czy sernika. Pstrąga Magda Gessler wypluła. Stwierdziła, że "jest do dupy” i nazwała potrawę "lodem z karpia”. O forszmaku lubelskim restauratorka powiedziała, że nie jest niesmaczny, ale bardzo tuczący. Gołąbek Magdzie zasmakował, ale potrawę zrujnował sos. Skarby nałęczowskie, czyli polędwiczki wieprzowe, pachniały dla Magdy Gessler spalenizną. Restauratorka wywnioskowała, że ruszt na którym pieczono polędwiczki musiał być brudny. Sernik podpadł Magdzie ze względu na sztuczny aromat dodany do ciasta. Gessler podsumowała jedzenie w karczmie: - Tak smakuje komuna. Dodała, że w restauracji królują smaki lat 60., a karczmie brakuje charakteru. Porządki w kuchni i wśród załogi Magda Gessler wizytę w kuchni karczmy zaczęła od wytknięcia brudu. Kazała wyszorować i odtłuścić przypalone garnki. - Kuchnia ma być doprowadzona do czystości – powiedziała Gessler. Restauratorka zrobiła też porządki w spiżarni. Najbardziej zirytowały ją zgniłe ziemniaki. – Ale syf! – krzyknęła po spojrzeniu na pokryte pleśnią ziemniaki. - Sytuacja przekroczyła moją wyobraźnię. Takiego zaniedbania i niezrozumienia kuchni nie widziałam od dawna – powiedziała załodze. Zganiła przede wszystkim właściciela karczmy Wojtka i menadżerkę Mariolę, narzeczoną właściciela. Do tej ostatniej uwagi miała też załoga karczmy. Wytykali jej, że zamiast pracować, siedzi w biurze i układa pasjanse. - Zacznijcie traktować tę restaurację jak własny dom i zacznijcie gotować tak, jakbyście chcieli nakarmić własne dzieci, bo na razie to wygląda tak, jakbyście chcieli oszukiwać – dodała restauratorka. Załoga zabrała się za porządkowanie kuchni. Niestety i to stało się przyczyną kolejnej kłótni. Pracownicy karczmy czyścili kuchnię mocnymi środkami chemicznymi. Gessler stwierdziła, że przy takim zapachu nie da się gotować. Restauratorka nakrzyczała na menadżerkę. – Pani pięknie wygląda, ale nie o to chodzi, pani powinna być w tenisówkach i zapylać razem z załogą – ganiła panią Mariolę. Na zebraniu z załogą obarczyła winą za stan kuchni menadżerkę. Powiedziała jej, że czystość kuchni trzeba sprawdzać codziennie. Zmiany, zmiany, zmiany Magda Gessler zaproponowała, by stanowisko menadżera objął Krzysiek, dotychczas kelner w karczmie. Następnie zabrała załogę na naukę robienia regionalnych potraw. Podczas gdy pracownicy kuchni uczyli się lepienia pierogów, znowu dostało się menadżerce. - Czy pani jest blondynką naprawdę? Ja uważam, że pani jest niebezpieczna – mówiła menadżerce po przeczytaniu składu chemii, którą załoga karczmy musiała czyścić kuchnię. Gotowanie kolacji Aby zachęcić gości do przyjścia do karczmy, Magda Gessler wraz z załogą przygotowała potrawy na uroczystą promocyjną kolację. Przygotowano roladę z karpia po żydowsku, pierożki, zupę kurkową, a także daniela i dzika. Przy okazji wspólnego gotowania, właściciel restauracji obiecał, że nie będzie używał gotowych marynat, czy masła klarowanego "bez masła” z plastikowego baniaka. Kolacja w nowym wnętrzu Magda Gessler odświeżyła wnętrze karczmy, które zrobiło się bardziej przytulne. Promocyjna kolacja bardzo przypadła gościom do gustu. – Nasze ludowe, nasze wiejskie, o to trzeba dbać – mówili goście i dodawali, że wszystko było wyśmienite. - Goście byli zadowoleni, dziękują i mówią, że wrócą. Czekam na nich – powiedział właściciel karczmy. Wizyta kontrolna Po kilku tygodniach Magda Gessler wróciła na wizytę do Karczmy Nałęczowskiej, by zobaczyć, czy jej wysiłki nie poszły na marne. Spróbowała faszerowanego karpia, pierogów z dziczyzną czy sarniny. - Karp jest obłędny – powiedziała Magda Gessler, wyraźnie zadowolona z potraw. – Warto przyjechać tu z Warszawy – dodała. Pierogi z dziczyzną Gessler określiła niesamowitymi. "Super” był także dzik w śmietanie i musztardzie, sarnina była "pyszna”. - To było genialne – podsumowała restauratorka i poprosiła, by przysmaki zapakować jej do domu. - Na taki przysmaki zapraszam ja – dodała zadowolona ze zmian w Karczmie.
Zobacz odcinek w. Kuchenne Rewolucje, Sezon 12, Odcinek 9. Łańcut, "Dymarka". Restaurację „Dymarka” od 6 lat prowadzi tróje przyjaciół i wspólników: Anastazja, Waldek i Robert, ale historia tego lokalu sięga czasów PRL-u, kiedy to „Dymarka” była najlepszym lokalem w okolicy. Niestety, nowi właściciele przejęli restaurację
Kuchenne Rewolucje Magdy Gessler zawitały do miejscowości Zielonki Parcele. Tutaj działa bistro "Obora", której właścicielem jest pan Waldek i jego partnerka, pani Mariola. Oboje nie mieli wcześniej doświadczenia z branżą gastronomiczną. Lokal nie prosperuje tak, jak tego chciał właściciel. Na pomoc rusza znana restauratorka. Pan Waldek sam wymyślił nazwę – „Obora”, nawiązującą do historii miejsca, bo bistro, jak i sąsiadujące z nim sklepy, mieszczą się w dawnych budynkach gospodarczych pobliskiego pałacu. Chociaż wszystko położone jest przy głównej drodze, a pod sklepami zawsze parkują samochody, niewiele osób tu Rewolucje. Bistro Obora (Zajezdnia), Zielonki Parcela. Ponure miejsce„Domowe pierogi”, udka z kurczaka, flaki, pieczarkowa itp. specjały nie zachęcały okolicznych mieszkańców. Marsowa mina Waldka też raczej nie zachęca, a raczej zniechęca… On sam na sugestie, że powinien się do swoich gości uśmiechać, ma jedną odpowiedź, że „nie jest klaunem, a restauracja to nie cyrk”. Najpiękniejsze bydgoszczanki z Instagrama [zdjęcia] Bistro Obora serwuje obiady dla robotnikówDlatego, żeby podreperować finanse w „Oborze” właściciele zdecydowali się serwować tanie obiady dnia po 14 złotych. Od tej pory w „Oborze” zaczęli regularnie pojawiać się robotnicy, którzy nie mają wygórowanych oczekiwań, co do atmosfery, chcą tylko szybko zjeść coś taniego. Niestety Waldka tacy goście drażnili, zwracał im uwagę, ze wchodzą do środka w zabłoconych butach i w dodatku nie odnoszą po sobie brudnych naczyń! Waldek narzeka na klientów, a na Waldka jego kucharki, przeciążone pracą i nie mogące liczyć na pomoc szefa nawet przy przesuwaniu ciężkich stołów i krzeseł. Tylko Mariola, jego partnerka ciągle go "Obora" zmienia nazwę na "Zajezdnia". Kuchenne rewolucje w Zielonki ParcelaPo czterodniowych Kuchennych Rewolucjach, na szyldzie lokalu pojawiła się nazwa "Zajezdnia", a w lokalu pojawił się wystrój, nawiązujący do środków komunikacji miejskiej. Na ścianach pojawiły się fotografie starych, warszawskich tramwajów, a poszczególne pozycje w menu Zajezdni podzielone są na przystanki. Jest skromnie, przytulnie i ładnie. ZMiana nazwy nawiązuje do dawnej profesji pana Waldka, który kiedyś był pracownikiem transportu miejskiego. Wpadka uczestniczki Masterchef. Jej danie wyglądało jak peni... Menu Zajezdni po Kuchennych Rewolucjach (dawne bistro "Obora", Zielonki Parcela)Po Kuchennych Rewolucjach w karcie dań dominuje kuchnia charakterystyczna dla starej, powojennej menu pojawiły się po warszawsku nóżki w galarecie sałatkę jarzynową bigos smalec domowej roboty kotlet mielony, schabowy pieczona golonka Na klientów czekają smakowite zupy (ceny od 6 do 12 zł)domowy rosół wojskowa grochówka flaki Zajezdnia, Zielonki Parcela (dawne bistro "Obora"). CenyCo warte uwagi, w Zajezdni dania mięsne sprzedawane były na wagę: Kotlet schabowy z kością kosztuje 4 zł za 100 gramów żeberka w sosie własnym kosztują 6 zł za 100 gramów golonka pieczona z kością – 7 zł za 100 gramów Tyle kosztuje seks w Polsce. Zobacz raport firmy Sedlak&Sedlak Kuchenne Rewolucje nieudane. Zajezdnia w Zielonki Parcela (dawne bistro Obora) zamknięta!Niestety, mimo pomocy Magdy Gessler, "Zajezdnia" w Zielonki Parcela nie zdołała utrzymać się na gastronomicznym rynku. 7 czerwca 2018 r. o zamknięciu baru „Zajezdnia” w Zielonkach poinformowali jego właściciele. Na profilu Zajezdni na Facebooku właściciele pożegnali się z klientami takim wpisem: „– Restauracja Zajezdnia (Po Udanych Kuchennych Rewolucjach z Magdą Gessler, TVN) Została Zlikwidowana i Zamknięta na Zawsze w miejscowości Zielonki Parcela. Tym samym znika z mapy otwartych lokali po Udanych Rewolucjach (Maciek zajmij się mapą). Chcielibyśmy Podziękować za po prostu za wszystko: Magdzie Gessler z Pracownikami,Całej Ekipie Constantin,która pracowała przy nagrywaniu serialu oraz Osobom TVN,które pracowały nad emisją odcinka (mimo,że zostaliśmy pokazani w telewiz…ji “jak w krzywym wzwierciadle). (…) Dziękujemy Wszystkim za odwiedzenie, za to,że byliście u nas,wracaliście i zamawialiście . Kochamy Was. Tak się stało,że będziemy szukać pracy,ale cze w gastronomi? Mariola i Waldek” – informację o takiej treści zamieścili właściciele „Zajezdni” (pisownia oryginalna przyp. red.). Bydgoszczanki z Instagrama. Piękne, zabawne, niebanalne... [zdjęcia] Zajezdnia, Zielonki Parcela (dawne bistro "Obora"). Opinie klientówW internecie wciąż można znaleźć opinie i recenzje klientów, które chwalą dawną restaurację "Zajezdnia". Oto kilka z nich. Poniższe opinie nie są stanowiskiem Zajezdnia Zielonki Parcele – zaproszenie dla dwóch osób „smaki przedwojennej Warszawy”. Nawet dla młodych osób uczta w tym miejscu przyniesie odkrycie smaków jakimi nasze mamy czy babcie delektowały się. Hamburger po warszawsku czy sałatka jarzynowa tworzona przez Mariolę rozpieści Was na maxa - czytamy na fanpejdżu Kuchenne Rewolucje - naszymi oczami. "Bardzo dobre jedzenie, wszystko świeże, czyściutko podane, duże porcje, przemiła obsługa, miejsce przyjazne dla dzieci, ceny przyjazne dla portfela. Polecam, w przyszłości jeżeli tylko będziemy w okolicy Zajezdnie odwiedzimy. Dziękujemy!" - Iza Polecam restauracje, jedzenie domowe i bardzo smaczne, Miła obsługa, Pani Mariolka i Pan Waldek są bardzo uprzejmi i bardzo troszczą się o klienta , oby więcej takich restauracji w Polsce!" - Grażyna Wideo: Magda Gessler o polskich restauratorach: Ludzie nie znają podstawowych zasad gotowaniaZobacz również: Nie pomogła nawet Magda Gessler. Te restauracje są zamknięte... Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Kuchenne Rewolucje - Sokołów Podlaski. "Kuźnia Smaków" W Sokołowie Podlaskim żyje blisko 20 tysięcy mieszkańców. Okolica słynie z rolnictwa i produkcji żywności, a na miejscu serwuje
Opis Opis Czy jesteście gotowi na metamorfozę także we własnej kuchni? Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Magda Gessler, nazywana „czarodziejką w kuchni”, przemienia nawet najgorszą jadłodajnię w wykwintną restaurację. Słynna szefowa kuchni zdradza tajniki swojego sukcesu: przepisy, porady i kulisy programu telewizyjnego, w którym nie boi się nawet najbardziej radykalnych rozwiązań. Autorka odkryje przed wami swój kulinarny świat i być może zachęci was do przeprowadzenia rewolucji we własnej kuchni. Dane szczegółowe Dane szczegółowe ID produktu: 1067476630 Tytuł: Kuchenne rewolucje Autor: Gessler Magda Wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak Język wydania: polski Język oryginału: polski Liczba stron: 160 Numer wydania: I Data premiery: 2012-12-03 Forma: książka Indeks: 12916733 Recenzje Recenzje Inne z tego wydawnictwa Najczęściej kupowane
Zgodziła się pomóc pod jednym warunkiem - Mariola dostanie połowę restauracji. Na szczęście Waldek się opamiętał, a rewolucja się udała. "Obora" stała się "Zajezdnią" i można tam
Program TV Stacje Magazyn program rozrywkowy Polska 2015, 65 min Bistro "Obora" otworzyli Waldek i jego życiowa partnerka, Mariola. Oboje nie mieli żadnego doświadczenia w prowadzeniu restauracji. Lokal położony jest przy głównej drodze, a pod sąsiadującymi z nim sklepami parkują samochody - ma jednak niewielu gości. Z pewnością nie zachęca ich menu, na które składają się "domowe pierogi", udka z kurczaka, flaki, zupa pieczarkowa. Żeby poprawić sytuację restauracji, właściciele zaczęli podawać tanie obiady dnia. Od tamtej pory do "Obory" przychodzili robotnicy. Waldek narzeka jednak na takich klientów. Z kolei na niego narzekają przeciążone pracą kucharki. Przybyła na pomoc Magda Gessler w pewnym momencie sama zwątpi w powodzenie własnej rewolucji. Co myślisz o tym artykule? Skomentuj! Komentujcie na Facebooku i Twitterze. Wasze zdanie jest dla nas bardzo ważne, dlatego czekamy również na Wasze listy. Już wiele razy nas zainspirowały. Najciekawsze zamieścimy w serwisie. Znajdziecie je tutaj.
3rnp.
  • ldaew1i5ws.pages.dev/72
  • ldaew1i5ws.pages.dev/91
  • ldaew1i5ws.pages.dev/62
  • ldaew1i5ws.pages.dev/84
  • ldaew1i5ws.pages.dev/54
  • ldaew1i5ws.pages.dev/95
  • ldaew1i5ws.pages.dev/82
  • ldaew1i5ws.pages.dev/68
  • kuchenne rewolucje mariola i waldek